środa, 26 lutego 2014

Rozdział 2


Zapukałam do domu Isabell. Drzwi natychmiast się otworzyły, ukazując w nich brunetkę.
 -Właź do środka- dziewczyna uśmiechnęła się, przepuszczając mnie w drzwiach. 

Zdjęłam swoje białe conversy, natomiast wiosenną kurtkę w kolorze khaki odwiesiłam na drewnianym wysokim wieszaku, stojącym w rogu przedpokoju.
-Gdzie jest Emily?- zapytałam, unosząc brwi. – Nie miała przypadkiem tu być?- patrzyłam zdziwiona na przyjaciółkę.
-Powinna zaraz się zjawić, dzwoniła do mnie, chwilę przed twoim przyjściem i powiedziała że się trochę spóźni, bo rodzice kazali jej odebrać Fina z przedszkola.
-Dobra, w takim razie co z sukienką którą miałaś dla mnie wytrzasnąć?- zapytałam ciekawa jaki był pomysł dziewczyny.

 -O to się nie martw, wszystko przygotowałam, lepiej jeśli pośpieszymy się do sklepu, zanim zamkną nam go przed nosem- posłała mi swój uśmiech.
 Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Bell złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia. W biegu się ubrałyśmy i opuściłyśmy dom państwa Martin.

 Szkoda że oni nawet nie zdają sobie sprawy, jakie plany ma ich córka na dzisiejszy wieczór.

                                            ***

Zbliżałyśmy się do pobliskiego sklepu monopolowego, miałam złe przeczucia co do zamiarów dziewczyny. Zaprzątałam sobie myśli, jakim cudem kupi alkohol, przecież było wiadome że nie zostanie jej sprzedany, bo nie ma ukończonych osiemnastu lat, z resztą tak jak ja. Boję się tej imprezy, co jeśli rodzice Isabell nagle wrócą do domu z domku kempingowego, do którego pojechali na weekend i zastaną w ich domu ‘’coś takiego’’?. 

To nie mogło mieć miejsca, moja przyjaciółka dostałaby karę na całe życie, byłaby całkowicie odcięta od świata. Halo? Czy wy mnie słyszycie?, wygląda na to że martwię się o nią bardziej niż ona sama. W końcu taka była Bell, jej szalone pomysły są w stanie przerazić każdego człowieka na śmierć, posuwała się do takich czynów, o których nikt nawet by nie pomyślał.
 -To jak Livia?, ja tutaj na ciebie poczekam, a ty idziesz zbajerować sprzedawcę- powiedziała to tak spokojnie, że nie mogłam uwierzyć w jej słowa. Zamarłam, stałam przed sklepem z wielkimi oczami i otwartą buzią. 

-O mój boże! Liv!, tylko żartowałam, wyglądasz jakbyś dopiero co dostała wiadomość, o tym że możesz się przespać z Leonardo DiCaprio- Bell śmiała się w głos, zgięta w pół. -Miejmy to już z głowy, zaczynam się co raz bardziej denerwować- wskazałam ręką na drzwi z napisem ‘’Ciągnąć’’.
 -No to do dzieła- uśmiechnęła się, aby wesprzeć mnie na duchu i razem przekroczyłyśmy próg sklepu. Sprzedawca siedział na drugim końcu pomieszczenia, nie spuszczając wzroku z gazety którą czytał.
 -Dzień dobry- powitałyśmy go równocześnie.
Facet wreszcie odłożył na bok, to czym wcześniej się zajmował i przeniósł na nas wzrok. Jego uwagę przyciągnęła Bell, na jej widok kąciki jego ust powędrowały ku górze. Jego rude, proste włosy do ramion w połączeniu z brwiami, które tworzyły jedną, komponowały się strasznie.
-Co podać?- zapytał w końcu, bez wahania.
Zaczęłam się zastanawiać ile razy w ciągu dzisiejszego dnia wypowiedział już te słowa. Przyjaciółka spojrzała na mnie, jakby prosząc o pomoc w wyborze alkoholi.
 -Prosimy trzy Whiskey i dziesięć piw- zabrałam głos, zdziwiona pewnością swoich słów.
 -Dowodzik poproszę- uśmiechał się do nas, aparat na zęby pokrywał jego szczękę.
Isabell natychmiast zareagowała.
 -Po co mamy pokazywać jakiś bezużyteczny dokument?- zapytała milutko, podchodząc bliżej sprzedawcy. -A teraz bardzo proszę o spakowanie alkoholu do reklamówki, bardzo nam się śpieszy- cmoknęła ustami , dotykając palcem wskazującym jego ramienia. Koleś się wzdrygnął, był podniecony Isabell, wpatrywał się w jej wyeksponowane piersi.
 -Jestem Will- przedstawił się rudowłosy. 

-Isabell- szepnęła, bardzo blisko jego ucha, nachylając się nad siedzącym facetem. -A więc Will- brunetka cały czas mówiła cicho. –mógłbyś to dla nas zrobić?- puściła mu oczko, z powrotem stając prosto.
-Piękne imię Isabell- wyszczerzył się, koleś imieniem ‘’Will’’ po czym wstał z krzesła, podszedł do półek z alkoholami i zapakował to o co prosiłyśmy.
 –Należy się czterdzieści funtów. Dziewczyna z ukosa posłała mi triumfujący uśmiech. Nikt tak świetnie nie radził sobie z mężczyznami, jak moja przyjaciółka. Rudy Will podał do ręki brunetki reklamówkę z zakupami. Bell podała mu pieniądze, przy wyjściu posłała mu czarujące spojrzenie i opuściłyśmy sklep. Pod monopolowym ujrzałyśmy Emily stojącą obok nie swojego samochodu.

 -Co ona tu robi?- zapytałam zaciekawiona.
 -Napisałam do niej sms’a gdy szłyśmy do sklepu tego ohydnego kolesia- odpowiedziała mi jakby brzydząc się na wspomnienie sprzedawcy. Podeszłyśmy bliżej Emily, zamurowało nas, a właściwie chyba tylko mnie, bo Bell jakoś nie przejęła się wyglądem naszej przyjaciółki wyglądającej jak dziwka, to słowo ledwie przeze mnie przechodziło, raczej byłam przeciwna wyzywania ludzi w ten sposób, a co najlepsze mojej przyjaciółki, sama nie wiem dlaczego o tym pomyślałam ale to uhgg… nie wiem co mam teraz sądzić, ta krótka czarna miniówa ledwo zakrywała jej tyłek i bluzka z ogromnym dekoltem, odsłaniała to co nie powinna, każdy facet który przechodził obok patrzył się na jej cycki, nie chcę nawet wiedzieć jakie były ich myśli, nigdy nie widziałam jej w takim stroju. Nie mam pojęcia co się stało z tą dziewczyną, nigdy się tak nie ubierała, tak wyzywająco, zazwyczaj była szarą myszką i nie lubiła przyciągać uwagi innych. Nie mam pojęcia jak jej rodzice mogli wypuścić ją z domu w takich „ubraniach”, o ile w ogóle są. Pewnie gdyby byli i zobaczyli córkę w takim stroju, przeczuwam że jej dzisiejsza impreza skończyłaby się w domu przy książkach, jej rodzice są strasznie surowi, sama jak przychodziłam do niej z lekka się ich obawiałam, ale cóż rodziców się nie wybiera. Osobiście cieszę się że mam takich jakich mam, lecz czasami zdarza mi się narzekać. Mimo wszystko, kocham ich nad życie.
- Liv, jesteś tu z nami? – Emilly wyrwała mnie z zamyślenia o niej samej.
- T-ttak, troszkę się zamyśliłam – wydusiłam z siebie, uśmiechając się sztucznie. 

- To co dziewczyny, idziemy przygotować dom, no i oczywiście siebie - wypowiedziała te słowa uśmiechając się i pokazując swoje przepiękne, białe zęby.
 Bell podała jedną reklamówkę z „napojami” przyjaciółce, natomiast ona sama niosła drugą z Whisky. Ruszyłyśmy w stronę domu Isabell, przez całą drogę rozmawiałyśmy o imprezie, dowiedziałam się, że Emilly tak samo jak ja powiedziała rodzicom że idzie uczyć się na projekt z chemii, do mnie. Modliłam się w duchu, aby moja mama nie zadzwoniła do domu Emilly z zapytaniem jak się bawimy, lub odwrotnie. Cała myśl o tym, co stałoby się gdyby moja mama dowiedziała się że ją okłamałam, przyprawiała mnie o dreszcze. Jedyną dobrą myślą w przeciągu tej godziny było tylko to, że może poznam tam jakiegoś fajnego chłopaka, chodź szczerze w to wątpię. Nawet się nie zorientowałam, kiedy doszłyśmy do domu Bell. Otworzyła nam drzwi i czekała aż wejdziemy. Zdjęłam kurtkę którą ledwo co zdążyłam założyć kiedy wychodziłyśmy, odwiesiłam ją na wieszak w rogu przedpokoju. Zdjęłam buty i podeszłam trochę dalej, po czym usłyszałam głos Bell
. - Chodźcie, nie mamy za dużo czasu, wy rozpakujcie zakupy a ja pójdę do piwnicy po sprzęt muzyczny– szybko wypowiedziała te słowa, po czym zeszła na dół, po drewnianych schodach.
- Liv, nie wiem co się dzisiaj z tobą dzieję ale zachowujesz się trochę nieswojo – powiedziała Emilly bez żadnych emocji wymalowanych na twarzy
 - Nic mi nie jest – uśmiechnęłam się – Co słychać u twoich rodziców i Fina?, dawno ich nie widziałam –zmieniłam temat, rozpakowując alkohol.
 -Wiesz jak to jest, mama jak zwykle zajęta, a tata w pracy, chyba nic dziwnego nie? – roześmiała się, przewracając oczami.
 Nagle rozmowę przerwał nam dźwięk dzwoniącego telefonu, serce mi stanęło bo bałam się że to mama, może jak na razie nie ma żadnej muzyki ani ludzi, ale ona by się mnie pytała co robimy, a ja nie lubię kłamać, no i też nie potrafię, dzięki bogu po chwili gdy Emilly wyciągnęła swój telefon, zorientowałam się że to nikt do mnie i stwierdziłam że muszę zmienić dźwięk mojego dzwonka, bo nie było to dobrym pomysłem, abyśmy obie miały taki sam.
- O wilku mowa- powiedziała, przed naciśnięciem zielonej słuchawki. –To Fin- uśmiechnęła się i odebrała.
- Halo? –Co jest grane braciszku?- zapytała Emilly, oczekując odpowiedzi młodszego brata.
Po krótkiej chwili, znów się odezwała:
 -Fin, ile razy mam ci powtarzać żebyś nie dzwonił do mnie o takie błahostki?Sam możesz sobie znaleźć piłkę, przepraszam dzieciaku ale jestem zajęta i nie mogę rozmawiać – wypowiedziała ostrym tonem do słuchawki, i rozłączyła się, odkładając telefon na stół.
-Fin mnie czasami rozwala- westchnęła i wróciła do rozpakowywania piw. Wyciągnęłam ostatnią butelkę alkoholu z reklamówki, na dnie leżał paragon, wyciągnęłam go i zerknęłam, moje oczy przyciągnął napis z tyłu paragonu.
 ‘’Droga Isabello, odezwij się do mnie na numer w dolnym rogu. Będę czekał. Ps. Wiedz że twoje oczy są najpiękniejszymi jakie kiedykolwiek widziałem’’
 Gdy przeczytałam te słowa wybuchłam gromkim śmiechem, nie mogłam się pohamować.
-Co się dzieje?- Emilly stała jak wryta, patrząc na mnie jak na wariatkę.
-Zerknij na to- udało mi się wypowiedzieć przez śmiech z wielkim trudem.
 Emilly spojrzała na mnie, unosząc brwi, śmiejąc się na cały dom. W tym momencie do pomieszczenia wkroczyła Bell, niosąc w rękach wielki głośnik.
 -Co tu się dzieje?- zapytała, odstawiając sprzęt na ziemię i podeszła bliżej, biorąc do ręki to co trzymałam.
-O mój boże- wyszeptała. – Na pewno się do niego nie odezwę, nie ma na co liczyć- rzuciła paragon na stół.
Śmiałyśmy się jeszcze przez krótką chwilę, bo przerwał nam dzwonek do drzwi. Cała nasza trójka rzuciła się pędem, żeby otworzyć. Bell sięgnęła za klamkę i drzwi się uchyliły, ale nikogo za nimi nie było. Wszystko było normalne, ulicą przejeżdżał starszy pan na rowerze, a ptaki ćwierkały na drzewach. Z daleka słychać było płacz dziecka, słońce raziło w oczy.
-Co to jest?- zapytałam, wskazując na białą kartkę papieru leżącą na wycieraczce. Emilly podniosła ją i przeczytała cicho słowa, które były na niej napisane.

 ‘’Pożegnajcie się z rodzinką suki’’.


_________________________________________
Jesteśmy z kolejnym rozdziałem!. Zaczęło się coś dziać, prawda? :)

O&N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz