wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 3

                           CZYTASZ = KOMENTUJESZ

‘’Pożegnajcie się z rodzinką suki’’.
 Te słowa zapisane niechlujnym pismem na kartce papieru, sprawiły że przez krótką chwilę serce mi stanęło i nie wiedziało jak bić. Wychyliłam głowę zza drzwi i rozejrzałam się na boki, pragnąc ujrzeć kogoś znajomego, kto wyszedłby ze swojej kryjówki, stanął z nami twarzą w twarz i zaczął głośno śmiać z mojego przerażenia wymalowanego na twarzy.
-Pewnie ktoś sobie robi głupie żarty- uśmiechnęła się Isabell, chwytając mnie i Emily za dłonie, po czym zamknęła drzwi. Wieczny optymizm Bell, często podnosił na duchu, ale robiło się to już przytłaczające, w chwilach gdy na przykład myślałam że gorzej w moim życiu być nie może.
 -Daj spokój Livia, przecież nie brakuje psycholi w naszym mieście- odezwała się Emily.   
-Obyście miały rację- westchnęłam, przygryzając wargę.
-Oczywiście że mamy- powiedziała stanowczo -chodźcie, lepiej zrobimy jeśli udekorujemy salon na imprezę- Isabell skinęła ręką w kierunku pomieszczenia.
                                                                              ***
-To już ostatnie- oznajmiła radośnie Emily, stawiając karton na ziemi, pod drabiną obok kilku innych pudełek.
-Świetnie- Isabell owinęła sobie pasmo brązowych włosów wokół najmniejszego palca, badawczo się mu przyglądając – więc bierzemy się do pracy, wychodźcie na drabiny i dekorujemy- wypuściła pasmo, po czym uśmiechnęła się, przesuwając jedną z trzech drabin w kąt salonu i zaczęła przyklejać taśmą do sufitu świecącą ozdobę, przypominającą gwiazdę, którą wcześniej wyciągnęła z pudła.
 Dekorowałyśmy salon, przypinając gdzieniegdzie przeróżne ozdoby, suwając drabinami po całym pomieszczeniu, zostawiając ślady na jasnym parkiecie. Gdy z ostatniego pudła wyciągnęłam długą serpentynę leżącą na samym dnie, przywiesiłam ją do sufitu. Emily z Isabell nadmuchiwały kolorowe balony, po czym rozrzuciły je po całym salonie.
-Wygląda na to że dekoracja skończona- rozpromieniła się Isabella, chłonąc wzrokiem ozdobiony salon.
-Możemy sobie wreszcie usiąść na tyłkach?- westchnęła Emilly, odgarniając z twarzy kosmyk włosów. Kiedy siedziałyśmy, dziewczyny pochłonięte były rozmową na temat ‘’Która kawa ze Starbucks’a była lepsza’’. Natomiast ja cały czas myślałam o tej kartce, o której one na pewno już zapomniały, może rzeczywiście był to wygłup jakiś dzieciaków, przynajmniej chciałam tak myśleć. Spojrzałam na zegarek i ujrzałam na nim 18:20.
-Ups- westchnęłam, a oczy rozszerzyły mi się ze zdziwienia.
- Co się dzieję Liv? Masz minę jakbyś zobaczyła… – zastanowiła się Emily, robiąc pauzę.
-Ducha!- dokończyła Bell, śmiejąc się
- Dochodzi już w pół do siódmej, mamy mało czasu, a ja nie jestem nawet ubrana. –westchnęłam, wypowiadając te słowa.
 – Z resztą ty też nie Bell, a ty Emily… n-nie chciałabym nic mówić ale powinnaś się przebrać wyglądasz jak … - chciałam wypowiedzieć ostatnie słowo, ale pohamowałam się.
- No? Jak co?! – wykrzyczała mi prosto w twarz –wyduś z siebie te słowa, jak wyglądam? Jak dziwka? to chciałaś powiedzieć?! – krzyczała coraz głośniej.
- N-nie, nie o to mi chodziło, po prostu uważam że wyglądasz zbyt wyzywająco, nie zrozum mnie źle, chcę dla ciebie jak najlepiej – próbowałam się tłumaczyć
- Ja tam już dobrze wiem co miałaś na myśli – spuściła trochę z tonu, przyglądając się swoim paznokciom, wypiłowanych w idealne kwadraty. 
- EEJ!!! DZIEWCZYNY!!! –przerwała nam Bell  -to ma być najlepsza noc w naszym życiu, a wy się kłócicie? Oszalałyście? – wypowiedziała te słowa z wyraźnym zdenerwowaniem –co powiecie na mini pokaz mody?- pisnęła, klaszcząc w dłonie, wyraźnie podekscytowana swoim pomysłem.
-Co masz na myśli?- zapytała Emilly, unosząc brwi.
                                                                                ***
W pokoju Isabell, było pełno sukienek, które bezwładnie leżały dosłownie wszędzie: na wielkim łóżku z baldachimem, krześle, biurku, a nawet podłodze.
-Jak wyglądam w tej?- okręciłam się wokół własnej osi. Miałam na sobie długą czarną sukienkę, na jednym ramiączku. Była kompletnie nie w moim stylu.
-Okropna, pokaż się w następnej- rzuciła znudzona Emilly, lustrując mnie od stóp, po sam czubek głowy.
-A co sądzicie o tej? Dobrze wyglądam?- Bell wyszła z garderoby, pokazując nam się w kremowej koronkowej sukience do połowy uda z kołnierzykiem pod szyją.
-Jest świetnie- uśmiechnęła się Emilly na widok przyjaciółki, pokazując kciuk.
Isabell wyglądała uroczo, jej brązowe włosy opadały na sukienkę, tworząc między sobą kontrast.
-Cudownie, każdy będzie się za tobą uganiał- uśmiechnęłam się, przyglądając się dziewczynie –w przeciwieństwie do mnie- mój uśmiech zniknął, szybciej niż się pojawił.
-Livia, spokojnie, na pewno coś na ciebie znajdziemy, nie masz się czym przejmować- podniosła mnie na duchu.
Przebierałam się co chwilę z sukienki w sukienkę, zacząwszy od najjaśniejszej  po najciemniejszą, aż w końcu kiedy przeszukiwałam garderobę brunetki, większą niż mój pokój, w końcu natknęłam się na sukienkę w miętowym kolorze. Od razu ją na siebie ubrałam. Sięgała przed kolano, nie miała ramiączek a na biuście przyszyta była czarna kokarda.
-I jak?- wskazałam na siebie rękami, stojąc tuż przed nimi.
-Wy-y-yglądasz niesamowicie- jąknęły dziewczyny.
-Cieszę się że wam się podoba- uśmiechnęłam się –czas na makijaż, prawda? –Ja pierwsza!- pisnęłam, biegnąc w stronę krzesła.
-Ja robię fryzurę, Isabell zajmij się makijażem- rozkazała Emilly, podchodząc do mnie.
-Czemu ja mam robić makijaż?- przewróciła oczami, lecz wykonała polecenie i wyciągnęła kosmetyczkę z szuflady biurka.
-Ty zrobisz to lepiej niż ja- roześmiała się Emilly, rozczesując mi włosy –pokręcę ci je lokówką, dobrze?- spytała, z nadzieją w głosie, oczekując mojego ‘’tak’’.
-Oddaje się w wasze ręce, zróbcie tak żebym ładnie wyglądała, ufam wam- pacnęłam się w czoło, nie wiedząc czy dobrze robię, pozwalając by zrobiły ze mną co chcą. Po dwudziestu minutach, siedzenia na krześle, słuchając podśpiewującej pod nosem Isabell i ciągnącej za włosy Emilly, w końcu pozwoliły mi obejrzeć się w lustrze. Uczyniłam tak jak kazały. Wyglądałam bardzo ładnie, na oczach smoky eyes,  ustach bladoróżowy błyszczyk a włosy były pokręcone. Następnie zamieniłam się miejscem z Isabell. Ja zajmowałam się jej włosami, natomiast Emilly makijażem. Zrobiłam jej kłosa i przełożyłam na bok, kładąc go na ramieniu. Emilly zrobiła przyjaciółce kreski i usta pomalowała na czerwono.
-Cacy- uśmiechnęłam się, na widok Isabell przeglądającej się z zadowoleniem w lustrze.
Na szczęście nie musiałyśmy się zajmować Emilly, bo ona była już gotowa, nie byłam zbyt zadowolona z jej stroju, ale nic nie mogłam zdziałać, skoro chciała się tak pokazać to niech tak zrobi.
                                                                    
                                                                               ***
       
         
Kiedy byłyśmy już gotowe w 100% a nawet mogłabym powiedzieć że w 10000000%  zaczęłyśmy zbierać wszystkie sukienki które były dosłownie wszędzie, począwszy od schodów nawet po łazienkę, może wydawać się to śmieszne ale rzucałyśmy nimi jak szalone gdy żadna nam nie pasowała. Następnie ja z Emily zaczęłyśmy rozpakowywać swoje rzeczy, które zabrałyśmy ze sobą, mam na myśli szczoteczkę do zębów, pidżamę, książkę do „uczenia się”, kosmetyczkę i różne tego rodzaju rzeczy, w tym czasie Bell zeszła na dół sprawdzić czy wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Po jakimś czasie usłyszałam jej głos:
- Dziewczyny schodźcie na dół. Ile mam jeszcze na was czekać? – krzyczała do nas abyśmy ją dobrze słyszały
– Już idziemy, sekunda! – wykrzyczałam do dziewczyny, równocześnie rzucając torbę na jej łóżko, i w jak najszybszym tempie zeszłam po schodach do kuchni wraz z Emily.
 - W końcu. – powiedziała zirytowana Isabella, podpierając się pod boki
 - Chyba musiałyśmy się rozpakować, prawda? – zapytała Emily, kręcąc głową, udając oburzenie.
- Zostajecie tylko na jedną noc, laski – Bell zaczęła się śmiać –to co teraz musimy czekać na wszystkich – powiedziała, jakby pytając, jednak było to stwierdzenie. Nagle usłyszałyśmy głośne pukanie do drzwi
-OOO, już ktoś jest! – krzyknęła uradowana Bell, jakbyśmy były głuche i nie usłyszały pukania.
Brunetka szybko podbiegła do drzwi, jednak zanim je otworzyła poprawiła włosy, przeczesując je dłonią i spojrzała na nas pytająco co miało oznaczać: ‘’Dobrze wyglądam?’’. Skinełyśmy z Emily głowami na tak i drzwi otworzyły się, ukazując za nimi przystojnego bruneta z niebieskimi oczami, wyglądał niesamowicie, za nim stała dziewczyna. Miałam nadzieję że nie są parą, może mam jakieś szanse.
 - To Lilly i Taylor, zaprosiłam ich tutaj, mam nadzieję że nie macie nic przeciwko – powiedziała, uśmiechając się -w końcu sama Bell mówiła żebyśmy zapraszały kogo chcemy.
- Naturalnie, nie mam nic przeciwko, wejdźcie – wpuściła ich w drzwiach.
– Chodźmy do salonu, tam poczekamy na innych, m.in. na D’J. Ruszyliśmy wszyscy do salonu. Lilly usiadła na sofie na kolanach Taylor’a.
NIE! NIE! NIE! CZYLI JEDNAK MA DZIEWCZYNĘ, NIECH TO SZLAG BY JĄ TRAFIŁ.
Emily wraz z Bell usiadły obok nich.
 Ja zajęłam miejsce na drugim końcu kanapy.
Zauważyłam że Taylor od czasu do czasu przyglądał mi się badawczo, bez żadnego przejęcia że jego dziewczyna może to przyuważyć. Czasami nasze spojrzenia się spotykały, ale starałam się unikać jego wzroku, udając zainteresowanie rozmową dziewczyn, o ich wymarzonych szpilkach. W końcu zaczęli się schodzić inni ludzie na imprezę, dlatego Bell przeprosiła nas i zerwała się z kanapy, by stanąć przy drzwiach i witać wchodzących ludzi. Za oknem zrobiło się już całkowicie ciemno. Emilly wraz z Lilly, na prośbę Bell wyszły przed dom zadzwonić do DJ’a, który się spóźniał. W salonie było już tłoczno od nastolatków, wlewających sobie do buzi alkohol, którego na pewno nie braknie przez całą noc, ponieważ każdy kto przyszedł przyniósł ze sobą kilka butelek.
A więc oficjalnie stało się to, czego na pewno nie chciałam, a mianowicie siedziałam na skórzanej kanapie w towarzystwie samego Taylor’a. Udawałam zainteresowanie czubkami moich szpilek. Czułam na sobie przeszywające spojrzenie chłopaka, siedzącego tuż obok.
-Jeszcze cię dzisiaj znajdę, piękna- Taylor rzucił rozbawionym głosem w moim kierunku, wstał ze swojego miejsca i zanim się obróciłam by na niego spojrzeć, zniknął w tłumie ludzi, znajdujących się w pomieszczeniu. Co to miało znaczyć? Co Taylor miał na myśli? Czy on czasem nie miał dziewczyny?  
                                                                              ***
Zadyszany DJ wbiegł w końcu do salonu, pędząc w kierunku sprzętu muzycznego, przy którym miał spędzić dzisiejszą noc. Chwilę później usłyszałam muzykę, wydobywającą się z głośników ‘’Pitbull-Timber ft. Ke$ha’’. W sumie dobry wybór, jak na imprezę. Światło zastąpiły, migające kolorowe światełka, które trochę raziły mnie w oczy. Po głowie cały czas chodziły mi słowa Taylor’a:
‘’Jeszcze się zobaczymy, piękna’’. Nie wiem czego się spodziewać, bać się?, czy może płakać z radości?. Dlaczego w ogóle nazwał mnie piękną, skoro ma dziewczynę?.
 W pomieszczeniu było bardzo tłoczno i duszno, nawet nie wiedziałam gdzie są dziewczyny.  
 Rozglądałam się za nimi, śledząc wzrokiem zgromadzonych tu imprezowiczów, ale nigdzie ich nie dostrzegłam.
Przedzierałam się przez masę spoconych nastolatków, tańczących do muzyki, z nadzieją że wpadnę na Emily bądź Bell. Jednak to Bell wpadła na mnie.
-Tu jesteś, szukałam cię- wykrzyknęła, aby przekrzyczeć muzykę. –widziałaś gdzieś Emily?, musimy załatwić pewną sprawę- słyszałam w jej głosie zmartwienie.
-Nie widziałam jej, co się dzieje Bell?- krzyknęłam, łapiąc się za gardło. Już zaczęło mnie boleć, od tego przekrzykiwania.
-W takim razie załatwmy to same, to nie może czekać, później ją znajdziemy- krzyczała, spuszczając wzrok.
-Przestań już owijać w bawełnę tylko mów co jest grane- podniosłam brwi do góry, zaniepokojona.
-Impreza wkracza na zły tor, bo tamta grupka- wskazała palcem na przeciwny koniec pomieszczenia, robiąc pauzę. – wciąga jakiś proszek- dokończyła.
-Prowadź tam- nakazałam i ruszyłam zaraz za dziewczyną. Przechadzałyśmy się poprzez tłumy nastolatków, zachowując szczególną ostrożność, by nie poślizgnąć się na podłodze, która kleiła się od potu. W końcu brunetka zatrzymała się i stanęłyśmy przed samymi chłopakami, siedzącymi na sofie, przy małym stoliku, a na nim rozsypany był biały proszek. Wzdrygnęłam się.
-Panowie!- krzyknęłam i zaczęłam dalej przekrzykiwać, w tym momencie dobrze znaną mi piosenkę, jednak nie mogłam skojarzyć jaką. –Proszę natychmiast opuścić imprezę, jeśli posunęliście się do tego- wskazałam ręką na stolik. Chłopcy roześmiali się głośno, ich przekrwione oczy były przerażające, ale wpatrywali się we mnie, patrząc jak na dziwoląga.
-Nie zrozumieliście czegoś?- warknęła Bell, stawiając się za mną.
-Dziewczyny, dajcie spokój, usiądźcie z nami i spróbujcie się zabawić- krzyknął jeden z nich.
 Wyglądał strasznie, niczym rasowy ćpun.
-Wynoście się stąd, albo wykonamy odpowiednie kroki- wrzeszczała, rozwścieczona Isabell.
-Ulala, uspokój się maleńka i tak mieliśmy się zbierać- uśmiechnął się kolejny z grupki.
Najwyraźniej bawiła go wściekła Bell. Cofnęłyśmy się o kilka kroków, gdy wstali i opuścili dom.
-Na całe szczęście ćpuny wyszły, ale zaczynam się niepokoić że Emily nigdzie nie ma- Isabell podrapała się po czole, jakby zastanawiając gdzie nasza przyjaciółka mogłaby być. W sumie, ostatni raz widziałam Emily, kiedy wyszła z Lilly przed dom, żeby zadzwonić do DJ’a, tak naprawdę teraz mogła być wszędzie. 
-Poszukajmy jej, na pewno gdzieś się tu kręci, idź na zewnątrz, ja poszukam w domu- wykrzyknęłam ostatnie zdanie i rozdzieliłyśmy się z Bell w dwie strony.
Wyszłam z pomieszczenia, w którym odbywała się impreza i na pierwszy ogień zajrzałam do kuchni. Jak się okazało, na kafelkach leżały zaschnięte wymiociny, a obok nich leżała szczupła dziewczyna, totalny plastic, lalunia w króciutkiej różowej kiecce z ogromną warstwą samoopalacza na skórze. Jak się obudzi, na pewno nie uwierzy własnym oczom i dostanie szału gdy tylko zobaczy swoje włosy w takim stanie. Natomiast ja i dziewczyny jutro zamiast odsypiać imprezę, musimy zakasać rękawy do gruntownego sprzątania domu. Mam nadzieję że państwo Martin nigdy nie zobaczą tego co się tu działo.
Z kuchni, szłam w stronę pokoju Isabell, to było ostanie miejsce w które mogłam zajrzeć, nie licząc łazienki. Szłam w stronę pokoju Bell, kiedy doszłam drzwi były zamknięte, ale słyszałam ciche odgłosy dochodzące z pokoju. Chwyciłam za klamkę i weszłam do środka. Dosłownie wryło mnie w ziemię, po tym co zobaczyłam. Na łóżku Isabell siedział jakiś chłopak, bez koszulki, którego nie widziałam nigdy w życiu, a na nim okrakiem siedziała Emily, w samej bieliźnie, dosłownie przyssana do chłopaka. Jej sukienka leżała rzucona obok łóżka.
 Natychmiast odskoczyła od niego, gdy spojrzała w moją stronę. Zrobiła się czerwona jak burak, dosłownie jak ja. Kompletnie nie wiedziałam co robić, zamknąć drzwi za sobą i udawać że nic nie widziałam, czy oderwać przyjaciółkę z jego objęć?. Na całe szczęście nie musiałam się nad tym zastanawiać, bo zanim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch, Emily stała jak na baczność ubrana i wyszła z pokoju, trzaskając drzwiami, zostawiając na łóżku zdezorientowanego chłopaka, przypatrującego się tej całej chorej sytuacji, która właśnie miała miejsce.
-Nikomu ani słówka o tym, dobrze? Niech to pozostanie między nami- szłyśmy do ogrodu, by powiadomić Bell o zgubie.
-Jeśli nie chcesz to nie ma sprawy, ale myślę że powinnaś sama powiedzieć Bell gdzie się podziewałaś, bo na pewno będzie o to pytać.- odparłam, pociągając za drzwi prowadzące do ogrodu.
Na zewnątrz było jasno, przez lampę oświecającą ogród, a chłodne powietrze uderzyło mi w twarz.
Bell natychmiast do nas podbiegła z zaciekawioną miną..
-Gdzie ona była?- zapytała dziewczyna, oczekując od nas wyjaśnień, a właściwie chyba ode mnie.
 - Ja mam ci powiedzieć? – zapytałam, oburzona.
- A kto? – brunetka podniosła głos, patrząc w niebo.
 - Emily… – powiedziałam zdenerwowana odwracając na nią wzrok.
 Byłam nieźle wkurzona. Ja mam się tłumaczyć za nią? Czy ona oszalała? Wpatrywała się we mnie jak w głupią. Nie miałam zamiaru jej bronić ani wymyślać jakiś głupich kłamstw. W mojej głowie roiło się od pomysłów co teraz mam zrobić, ale najlepszym z nich było chyba po prostu odejście od nich. Niech same sobie wyjaśnią to co zaszło w pokoju Bell, jeszcze na dodatek na jej łóżku… Odwróciłam się od dziewczyn i chciałam podejść w stronę drzwi do pomieszczenia, ale ktoś złapał mnie za nadgarstek, można było się spodziewać kim była ta osoba:
 - Gdzie ty idziesz? – zapytała przyjaciółka, ciągnąc mnie w stronę Emily która stała jak wryta.
 - Mam stać na takim zimnie z wami, i czekać na jakieś zbawienie ? – powiedziałam dość poważnie, chowając kosmyk włosów za ucho.
- Chciałabym tylko abyś była przy tej rozmowie, proszę Cię Livia. – stwierdziła, uśmiechając się do mnie. Podeszłyśmy bliżej do naszej przyjaciółki która jak stanęła, tak stała do tej pory. Nastała niezręczna cisza. Nie wiedziałam czy mam zacząć rozmowę czy się nie odzywać. Wiedziałam że prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw, i wiem że jeżeli Emily teraz się nie przyzna to Isabell będzie miała do mnie pretensje w późniejszym czasie.
- Bell o co ci chodzi i po co robisz tu jakieś zbiorowisko ? – Emily powiedziała dość pewnie, co mnie zdziwiło.
- Chcę wiedzieć gdzie byłaś, bo dziwnie się zachowujecie  – gestykulowała rękami.
- A co? jesteś moją matką i chcesz wiedzieć gdzie byłam? – oblizała wargę, miażdżąc Bell wzrokiem.
 - Jesteś u mnie, w dodatku moją przyjaciółką więc chyba mogę wiedzieć. – przybrała poważny ton głosu.
 - W-więc byłam się p-poszwędać, okej? – wyjąkała, unikając naszych spojrzeń.
 - Dobra, niech Ci będzie. – powiedziała zirytowana Isabell.
 Miałam nadzieję że Emily powie prawdę ale najwidoczniej się pomyliłam, tak naprawdę to nie wiem dlaczego nie chciała powiedzieć Bell o tym co zaszło, przecież była naszą przyjaciółką, przyjaźniłyśmy się od jakiś pięciu lat, ale może było jej wstyd?. Po dialogu dziewczyn, gdy knykcie zbielały mi z zimna, a Bell ocierała ramiona, przyprowadziłam je do kuchni abyśmy mogły sobie usiąść i ogrzać. W końcu stałyśmy tam  jakieś pół godziny, jak nie dłużej. Kiedy weszłyśmy do pomieszczenia moje ciało zaczęło dudnić od głośnej muzyki wydobywającej się z głośników, a krew w moich żyłach tańczyła do rytmu. Ludzie robili to co wcześniej, zanim wyszłyśmy-tańczyli. Cóż, bardziej kręcili tyłkami - do piosenki, której nie mogłam rozpoznać, ale wiedziałam że ją znam, chyba większość piosenek na tej imprezie kojarzyłam, ale nie wiedziałam jak się nazywają. Kilka osób spojrzało na nas, gdy weszłyśmy głębiej do pomieszczenia, mieszając się z tłumem spoconych młodych ludzi.
- Dlaczego wszyscy na nas patrzą, nie mają się na co gapić? – Isabell krzyknęła do nas, abyśmy ją usłyszały.
- Może dlatego że … - spojrzałam na mój zegarek, na lewej ręce i w tym momencie mnie oświeciło
 – Słuchajcie, dochodzi już północ a ja dzisiaj jeszcze nie tańczyłam, z resztą wy chyba też – krzyknęłam.
- Święta racja, napijmy się i idziemy tańczyć – Emily wykrzykając te słowa wzięła plastikowe kubki ze stołu i podałam nam je do rąk. Znowu poczułam się niezręcznie, nie chciałam pić alkoholu aby dobrze się bawić, tym bardziej że nie przepadałam za jego smakiem.
 Dziewczyny szybko wlały sobie do ust trochę whisky z colą. Uczyniłam to samo i wzięłam duży łyk napoju, krzywiąc się, w sumie nie był aż taki zły.
 - Smakuje? – zapytały równocześnie, dopijając swoje trunki i roześmiały się z mojej gorzkiej miny.
 - Uspokójcie się, myślicie że nie potrafię wypić alkoholu? – wzięłam ze stołu kolejny kubek z napojem i wlałam go w siebie tak szybko że po chwili już zaczął działać, trochę mi się w głowie kręciło chodź nie ukrywam że fajnie się czułam, kontrolowałam sytuacja więc było dobrze.
 - Kurde, a gdzie jest Lilly? – zapytała niespokojnie Bell
- Była ze mną na początku, wtedy gdy dzwoniłyśmy do DJ’a, ale później gdzieś się ulotniła –tłumaczyła Emily.
 Dziewczyny przywróciły mi myśli o niejakim Taylor’rze, nie chciałam o nim myśleć, bo czułam się nie swojo z myślą że mówi do mnie w taki sposób, mając dziewczynę, która chwilowo nie wiadomo gdzie się podziewała. Ale ona mnie zbytnio nie interesuje, chodź muszę przyznać że jest to bardzo miłą i ułożona dziewczyna, jednak w jej sposobie mówienia, było coś co mnie denerwowało.
Byłam tak zamyślona, że tylko kątem oka widziałam jak przyjaciółki biorą jeden kubek do rąk za chwilę go odkładają i biorą następny i tak przez kilka kolejnych minut, ale zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć znalazłam się na środku parkietu wraz z moimi już wstawionymi przyjaciółkami.
Poznałam że piosenka która aktualnie wydobywała się z głośników to „Scream” Ushera.
Rozejrzałam się dookoła, patrząc jak inne dziewczyny tańczą, ale zdecydowałam się na coś bardziej dyskretnego niż kręcenie tyłkiem przed chłopakami.
Dziewczyny od razu zaważyły że się rozglądam i zaczęły się śmiać w niebogłosy. W pomieszczeniu było tak głośno że i tak nie było ich słychać, więc po prostu to zlekceważyłam.
 Tańczyłyśmy dalej przez kilka minut w tym samym rytmie. Byłam tak skoncentrowana na tańcu że nawet nie zorientowałam się kiedy przestała grać muzyka, a ja nadal tańczyłam, ludzie patrzyli się na mnie jak na wariatkę, Bell pociągła mnie za rękę śmiejąc się i w mgnieniu oka zorientowałam się o co chodzi. Natychmiast na moje policzki wdarł się rumieniec, miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Czyżby ilość alkoholu jaką miałam we krwi już zaczęła bardzo mocno działać?
 Podeszłam do stolika i wzięłam łyk zwykłej coli. Wszyscy się śmiali i najlepsze jest to że ze mnie, super nie?. Na całe szczęście DJ zaczął mówić do mikrofonu, sprawiając że wszyscy ucichli i skierowali swoją uwagę na niego.
- TERAZ CZAS NA WOLNY TANIEC, CHŁOPCY BIERZCIE DZIEWCZYNY I NA PARKIET!- uśmiechał się, mówiąc do mikrofonu. Natychmiast rozbrzmiała muzyka, idealna na wolny taniec.
 Nie chciałam żeby do tego doszło, nie lubiłam takich rzeczy, może dlatego że nie miałam chłopaka. Isabell poprosił jakiś kujon ze szkoły. Swoją drogą ciekawe co on tutaj robił, skoro do tej pory spędzał dnie i noce nad książkami, bo nawet kiedyś się tym pochwalił.
 Emily zaprosił ten, którego miałam niestety dzisiaj okazję poznać.
A mnie? Nikt! Stanęłam sobie koło ściany, a tak właściwie to się o nią oparłam, jednak nie stałam długo ponieważ podszedł do mnie wysoki, dobrze zbudowany chłopak i wystawił rękę w moim kierunku, prosząc o taniec.
 Podałam mu swoją dłoń i ruszyliśmy na środek parkietu, nie czułam się zbyt komfortowo w jego objęciach,  ale bardzo ładnie pachniał, chociaż tyle. Kiwaliśmy się delikatnie, na boki, ale nagle ktoś bezczelnie wyrwał mnie od niego  i krzyknął: ODBITA!
 Nie wiedziałam o co chodzi, ale poczułam się fajnie, to tak jakby chłopcy chcieli ze mną tańczyć i niczym w filmach dziewczyny szły od jednego do drugiego, później jeszcze do następnego, ale u mnie skończyło się na drugim, ktoś okręcił mnie wokół własnej osi aż w końcu ujrzałam jego przepiękne niebieskie oczy, które już wcześniej gdzieś widziałam. Należały one do Taylor’a.
Byłam zdziwiona i nie potrafiłam wypowiedzieć z siebie ani jednego słowa.
Chłopak przybliżył swoje usta do mojego ucha.
 - Mówiłem że się jeszcze spotkamy, a ja zawsze dotrzymuję obietnic – ciarki przeszły mi po całym ciele. Czułam się cudownie w jego ramionach. Jego oddech łaskotał mnie po szyi. Dreszcze przechodziły po moim ciele, gdy trzymał swoje ręce na mojej tali. W tym momencie nie myślałam o jego dziewczynie. Chciałabym trwać tak już do końca życia, jednak nie trwało to długo, bo
 kiedy piosenka się skończyła i DJ ogłosił chwilę przerwy, oderwaliśmy się od siebie.
-Chodź za mną, muszę ci coś powiedzieć na osobności- chwycił mnie z tyłu i trzymając rękę na moich plecach, szedł tuż obok mnie. Staliśmy w przedpokoju, po naszej lewej stronie znajdowały się drzwi od ubikacji. Staliśmy sami, wpatrując się w swoje oczy.
-To co chciałeś mi powiedzieć?- zapytałam uśmiechając się, ciekawa słów chłopaka.
-O tym- Taylor nachylił się, następnie ujął dłońmi moją twarz i przycisnął swoje usta do moich, składając na nich najcudowniejszy pocałunek na jaki mógłby się zdobyć. Byłam niesamowicie zaskoczona, jego zachowaniem, oraz jego pocałunkiem którego na pewno nigdy bym się nie spodziewała.
 Całował mnie, a ja na to pozwalałam, nawet gdy wiedziałam doskonale o tym że jego dziewczyna była gdzieś w tym domu. Było tak cudownie że nie miałam jak się do niego oderwać. Dobra może i miałam jak ale nie chciałam tego zrobić to było zdecydowanie lepsze niż tańczenie w jego ujęciach.
Usłyszałam stukot szpilek w ubikacji, obok której staliśmy trwając w pocałunku, a kiedy drzwi się otworzyły, oderwaliśmy się od siebie, spoglądając w tamtą stronę.
Stała tam Lilly we własnej osobie, patrząc na nas wielkimi oczami, a jej usta ułożyły się w literę ‘’o’’.

_____________________________________

I co teraz stanie się z Liv i Taylor'em? ;o

Zdradzimy wam że w następnym rozdziale już pojawi się Justin, na co chyba wszyscy czekają;)) Ale niestety rozdział pojawi się dopiero gdy dostaniemy od was jakikolwiek komentarz.
JEŚLI CZYTACIE TO KOMENTUJCIE!!!:)
Chyba zauważyliście że rozdziały są coraz dłuższe?;)

O&N

2 komentarze: