piątek, 21 marca 2014

Rozdział 6

                          CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Kiedy już skończyłyśmy szorować ich pojazd odłożyłam to przeklęte wiadro z gąbką, i podeszłyśmy do porywaczy, stojących pod ścianą domu.
- Co teraz? – parsknęła Emily, wbijając wzrok w brązowookiego chłopaka.
- Za mną – odezwał się Justin - Ryan zostańcie z Christianem na tyłach – dokończył.Wydawało mi się ze ten chłopak jest szefem, bo wydawał pozostałym polecenia, a oni bez słowa wykonywali to co rozkazał.
Poza tym d
ziwiłam się że nie skrywali się w ogóle ze swoją tożsamością, tylko spokojnie wypowiadali swoją godność, nie zdają sobie sprawy z tego, jakie może przynieść to dla nich negatywne skutki, zważając na to że policja mogła nas znaleźć w każdej chwili, a gdybyśmy podały ich dane to wpadliby po uszy, nawet jakby udało im się wczesniej uciec.
Ruszyliśmy wprost do domu, wchodząc przez okno balkonowe, przechadzając się przez ogromny salon, ale gdy tylko go minęliśmy, zatrzymaliśmy się w przedpokoju, stojąc tuż przed drzwiami, obok których były kolejne.
Dom był dość spory pewnie był to któregoś ze złoczyńców, być może wszyscy tutaj mieszkali, nie mam pojęcia.

 - Zaczekajcie chwilę – powiedział Justin kiedy staliśmy na środku przedpokoju i wyszedł, znikając mi z pola widzenia.
 Po chwili czekania na chłopaka w końcu zauważyliśmy go wychodzącego z ubraniami na rękach. 
- W nagrodę za dobrze wykonane zadanie możecie się wykąpać i przebrać – rzucił w nas ubraniami i bielizną z metkami przyczepionymi u boku.
 – Tam jest łazienka – pokazał wskazując palcem. 
Dziewczyny rzuciły się na dwie sukienki i wzięły parę majtek, zostawiając dla mnie tylko bieliznę .
- Halo a coś do ubrania dla mnie? –przewróciłam oczami, przygryzając wnętrze policzka.
 Emily i Bell pomknęły w stronę łazienki wskazanej przez Justina, u boku dwóch porywaczy, zostawiając mnie kompletnie samą z przywódcą tego porwania, czy kimkolwiek innym był ten człowiek.
-Wybacz, ale nie znalazłem nic więcej w szufladzie Kate- ściągnął szarą koszulkę którą miał na sobie, ukazując swój nagi tors i podał mi ją do ręki. –Opiekuj się nią, bo to moja ulubiona- mrugnął do mnie oczkiem, stojąc w samych spodniach, które wisiały mu w kroku, dosłownie jakby w nie narobił.
Starałam się unikać wzrokiem jego umięśnionej klatki i licznych tatuaży, pokrywających jego ciało. 
-Nie muszę tego zakładać- odparłam, patrząc mu w brązowe oczy.
-Jeśli ci przeszkadza, żeby się w to ubrać, to tego nie rób. Możesz chodzić nago, nie będę narzekał- przygryzł wargę, próbując pohamować śmiech. 
-Zapomnij - westchnęłam, przewieszając jego koszulkę przez ramię i wyminęłam chłopaka sięgając za klamkę drzwi prowadzących do łazienki, mieszczącej się obok tej, w której kąpały się dziewczyny.
Chyba tym gnojkom nigdy nie zdarzyło się narzekać na kolejki przed ubikacją, bo na tym piętrze były dwie, ciekawe co się mieści na wyższym poziomie domu, może jest tam jeszcze jedna.
Wnioskuję że schody, prowadzące w górę prowadzą na wyższe piętro, więc całkiem możliwe jest to że mają jeszcze więcej łazienek, w końcu ten dom wydawał się tak ogromny, że można by się w nim zgubić. 
 -Zaczekaj Livia, chcę ci jeszcze o czymś powiedzieć- zagadnął, sprawiając że obróciłam się w jego stronę, oczekując tego co miał do powiedzenia.
- Wiem jak bardzo hamujesz się żeby nie patrzeć na mój tors, ale nie musisz się krępować, ja również uważam że jestem seksowny- uśmiechnął się cwaniacko, sprawiając że weszłam napięcie do łazienki i mocno zatrzasnęłam za sobą drzwi, zamykając je na klucz.   
W środku było bardzo czysto i schludnie.
  Na wieszaku wisiał biały ręcznik, a ściany pokrywały beżowe kafelki z kwiatami konwalii, podłoga również była w jasnym kolorze. 
Ciekawe czy sami sprzątali w tym domu?, może mieli jakąś gosposię, czy coś w tym rodzaju. 
Nie zaprzątając sobie dłużej myśli, ściągnęłam z siebie sukienkę z imprezy i rzuciłam ją na zimną podłogę, tak jak brudną bieliznę. 
Odkręciłam wodę i wskoczyłam pod prysznic, czując jak letnie strumienie wody spływają po moim ciele, wprawiając je w błogi stan.
 W końcu mogłam się odświeżyć, czułam się cudownie, ale kiedy pomyślałam o brudnej piwnicy w której mam spać przeszły mnie dreszcze od stóp po samą głowę.
 W brodziku stał żel do mycia ciała, więc sięgnęłam po niego i nałożyłam na siebie odrobinę gęstej substancji, wcierając ja w moje poharatane ciało.
 Po zrelaksowaniu się postanowiłam wrócić do rzeczywistości. 
Wyszłam spod prysznica wycierając sylwetkę. Założyłam na siebie czystą bieliznę, wcześniej odrywając metkę i założyłam na siebie szarą koszulkę z wycięciem w kształcie litery „V” którą dał mi Justin. Była na mnie za duża i sięgała do połowy ud, ale nie miałam innego wyjścia i musiałam ją założyć. 
Miałam cichą nadzieję że nastanie okazja zjedzenia kolacji bo tej papki, którą dali nam wcześniej było bardzo mało, w dodatku smakowała jak glony.
Zerknęłam w lustro, wiszące nad umywalką i zobaczyłam w nim siebie, w najgorszym wydaniu, jaki istnieje. Dosłownie jak upiór, bez makijażu i fioletowymi sińcami pod oczami.
-Pośpiesz się!- usłyszałam groźny ton głosu Justina po drugiej stronie drzwi.
Podskoczyłam ze strachu i natychmiast wyszłam z łazienki, zostawiając w niej swoje brudne ubrania.

 Przed drzwiami stał Justin, opierający się o ścianę, a obok moje przyjaciółki, którym  towarzyszyli Christian i Ryan.
Wszyscy ślepo się we mnie wpatrywali.  
-Zimno tutaj– przetrzepałam się, pocierając ramiona.
W końcu nie było to dziwne że panował tu chłód, żeby nagrzać taki dom potrzeba wiele zachodu, o który najwidoczniej nikt nie zadbał.  

- Mogę cię rozgrzać kochanie, jeśli pragniesz – wymamrotał Justin z tym uśmieszkiem, który tak bardzo mnie denerwował.
 Nienawidzę tego człowieka z całego serca i tych jego zbędnych podtekstów, jakby nie mógł milczeć, chyba zrobiłby dla każdego dobry uczynek, o ile w ogóle wie czym jest coś takiego jak dobro.
Porwał nas i nie mam pojęcia jaki jest jego cel, może niech nas od razu zabije, zamiast owijać w bawełnę i zaoszczędzi nam zbędnych stresów.     
-Chyba sama się z tym uporam- powiedziałam pewniej niż się tego spodziewałam, bo w środku drżałam ze strachu.
-Jeśli taak mówisz…- przeciągnął obojętnie, wyciągając z kieszeni spodni paczkę papierosów.
Przeniosłam wzrok na przyjaciółki, które stały przyglądając się całej sytuacji.
 Isabell zaczęła obgryzać paznokcie, co od zawsze zwiastowało że się denerwuje, nabyła ten nawyk jeszcze w podstawówce, ale starała się z nim walczyć. Emily przeczesała dłonią swoje długie włosy i otworzyła buzię, jakby chcąc coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymała, bo odezwał się Justin.  
-Chłopaki, macie ognia?- powędrował spojrzeniem na ich twarze i podniósł brwi w górę oczekując szybkiej odpowiedzi z ich strony.
-Mam- odparł Ryan sięgając do swojej kieszeni i wyciągnął z niej czerwoną zapalniczkę, podając szefowi do ręki. 
 Justin wyciągnął z paczki papierosa i przytrzymując go ustami odpalił zapalniczkę, przykładając płomień do używki, następnie oddał ją właścicielowi. 
-Zaprowadźcie je tam, gdzie ich miejsce- nakazał, wypuszczając dym z ust.     
Przypuszczałam że w końcu będziemy musiały udać się do tej okropnej piwnicy, ale tam było tak zimno i brudno że naprawdę dużo bym dała, aby tylko tam nie wracać.
 - Musimy tam iść? – zapytałam, nie zastanawiając się nad tym co powiedziałam. 
Po prostu wypowiedziałam swoje myśli, zdecydowanie za głośno.
 -Tam jest tak nieprzyjemnie – westchnęłam, zakładając kosmyk włosów za ucho.
- A co mam ci kurwa apartament załatwić, księżniczko? – zapytał zirytowany chłopak kładąc nacisk na słowo "księżniczko", następnie zaciągnął się papierosem.
 – Ja pierdole – cicho warknęłam pod nosem z nadzieją że nikt tego nie usłyszał, po czym wbiłam spojrzenie w podłogę, przyglądając się wypucowanym panelom. 
Kątem oka zauważyłam jak Justin robi kilka kroków w moją stronę i zatrzymuje się tuż przede mną.
 - Nie przeklinaj. - powiedział podnosząc łagodnie mój podbródek w taki sposób abym spojrzała w jego oczy.
 Złapałam jego dłoń i zrzuciłam z siebie, nie chcąc by mnie dotykał.
 - A teraz je weźcie! – Justin krzyknął do Christiana i Ryan'a, już prawie dopalając papierosa. Mężczyźni podeszli do nas i nakazali iść przed sobą, kierując nas do miejsca w którym miałyśmy tkwić przez kolejną noc, lub jeszcze lepiej, całe swoje życie.
 Kiedy zeszliśmy schodami w dół, zaciemnionym korytarzem, jeden z porywaczy, a był to Christian odchylił drzwi, natomiast Ryan wepchnął nas do środka, sprawiając że wylądowałyśmy na ziemi.
 -Przygotujcie się do jutrzejszej roboty. Czekają was prace domowe- powiedział Christian z kamienną twarzą, po czym drzwi się zamknęły, zostawiając nas same i na koniec usłyszałyśmy tylko przekręcenie klucza w starym, zardzewiałym zamku.
 - Obawiam się że możemy już nigdy się stąd nie uwolnić- powiedziała Bell ścierając samotną łzę, spływającą po jej policzku.

 - Uda nam się, zobaczycie. Mam pewien pomysł- uśmiechnęłam się triumfująco, chcąc podnieść Bell na duchu.

________________________________

Jak Wam się podoba rozdział?, jesteśmy z nim troszkę wcześniej.
Mamy nadzieję że się cieszycie i oczywiście czekamy na komentarze! :*

O&N

3 komentarze:

  1. Super ale akcja piszcie szybciej!!!!!!¡¡¡¡!!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne ! Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo moglabym je czytać i czytać pozdrawiam Maja:)

    OdpowiedzUsuń