sobota, 29 marca 2014

Rozdział 7

                                            CZYTASZ=KOMENTUJESZ 
Dziewczyny były we mnie wpatrzone czekając na plan który wymyśliłam, nie był on najlepszym z możliwych,  ale sądziłam że uda nam się opuścić to przebrzydłe miejsce.
 Podeszłam do przyjaciółek pewnym krokiem wpatrując się w nie.
 - Słuchajcie, ostatnio gdy myłyśmy samochód zauważyłam że brama jest cały czas otwarta. – powiedziałam spokojnie, wyczekując ich reakcji.
Isabell tylko otworzyła buzię, a Emily pogrążona w myślach słuchała tego co mam do powiedzenia
 - Kiedy będziemy wykonywać te ich pracę mogłybyśmy jakoś uciec – dokończyłam pewnie, z nadzieją że uznają to za dobry pomysł.
 - Oni cały czas mają nas na oku, Livia. - westchnęła Emily ze smutkiem.
Nie dziwiłam się przyjaciółce że była zestresowana, ale ona chyba chce tu zostać na zawsze.
 - Mamy tutaj czekać i słuchać ich rozkazów?! - krzyknęłam zdenerwowana, zaciskając pięści.
 Zapanowała cisza. Może nie powinnam tak krzyknąć?. Powinnam zachowywać spokój i nie dołować jej jeszcze bardziej.
-Przepraszam, nie chciałam podnosić głosu- spuściłam wzrok, przybita swoim zachowaniem.
- Możemy spróbować tego twojego genialnego planu - wyszeptała Isabell, przerywając milczenie.
- Dzięki za wsparcie - jęknęłam cicho pod nosem, siadając na brudnym materacu.
Przynajmniej Isabell wierzy że się uda, a przynajmniej próbuje.
Nagle rozległ się stukot. Wydawało mi się że były to buty na wysokich obcasach.
Kilka sekund później ujrzałyśmy czerwone szpilki, które miała na sobie blond włosa dziewczyna.
 Nie wiem kim ona jest, ani po co tu przyszła.
  -Macie tu jedzenie- powiedziała, kładąc przed nami trzy talerze. Wyglądało to mniej więcej jak obiad, jeśli tę papkę można tak nazwać.
 -O mój boże!- wykrzyknęła, mrużąc na mnie oczy i przyłożyła dłoń do ust pomalowanych krwistoczerwoną szminką.
Muszę stwierdzić, że przeraziłam się jej zachowaniem, dlaczego patrzy na mnie tak jakby chciała mnie zabić wzrokiem?. Dlaczego jest zdziwiona?.
-Dlaczego masz na sobie koszulkę mojego chłopaka?- wykrzyknęła, podchodząc bliżej mnie.
-To  on mi ją dał- starałam się zabrzmieć pewnie, jakby to nie miało żadnego znaczenia, ale dla tej dziewczyny chyba miało ogromne, ponieważ w tej chwili  była wściekła, a czerwony kolor jaki przybrała jej twarz, idealnie komponował się z ustami, w tym samym kolorze.
 W jej ciemnych oczach mogłam ujrzeć iskry gniewu, których z każdą sekundą przybywało coraz więcej.
 -Słuchaj gówniaro!- krzyczała, lustrując mnie swoim przenikłym do szpiku kości złowrogim spojrzeniem.- zapamiętaj te słowa do końca twojego marnego pieprzonego życia, rozumiesz?. Justin jest tylko mój i nie pozwolę żeby jakaś smarkata dziewucha, robiąca za przynętę chodziła w jego koszulkach. One są zarezerwowane tylko i wyłącznie dla mnie!- stała wściekła, mały krok przede mną, co było dość niebezpieczne, bo wpadła w taką furię że mogłabym równie dobrze nie przeżyć tego starcia. Dziewczyna złapała mnie za dłoń i utkwiła swoje długie, idealne paznokcie w moich nadgarstkach. Czułam przeszywający ból, w końcu wbijała mi paznokcie w skórę i to bardzo głęboko.
 Usłyszałam głośne dudnienie,  sygnalizujące że ktoś schodził po schodach, prosto do pomieszczenia gdzie  obecnie trwała awantura.
-Co tu się kurwa dzieje?- wrzasnął Justin, wkraczając do piwnicy.
Stanął w miejscu, wywiercając wzrokiem dziurę w swojej dziewczynie, następnie we mnie, kolejno w Isabell i Emily, które próbowały odciągnąć ode mnie blondynkę.
Udawałam niewzruszoną, nawet nie zważając na niesamowite szczypanie na nadgarstku, cały czas siedząc na materacu, lecz w środku mnie rosła złość i przede wszystkim strach.
Przyglądałam się sytuacji całkowicie bezradna, pozwalając aby dziewczyna wyładowała wszystkie swoje negatywne emocje i po prostu chciałam w milczeniu poczekać aż ochłonie, natomiast stało się całkowicie nie po mojej myśli.
 -Kate? co ty do cholery wyprawiasz?! popierdoliło cię do reszty?- Justin krzyczał na blondynkę, jego źrenice rozszerzyły się, a usta lekko uchyliły, jakby wyrażając zdumienie.
Kate odskoczyła ode mnie jak poparzona, jakby trochę przerażona słowami swojego chłopaka.
-Wyjaśnij mi dlaczego ona ma na sobie twoją koszulkę!- wychlipiała Kate, wskazując na mnie palcem. Obecnie tonęła we własnych łzach, chyba kompletnie nic nie widząc, poprzez słoną wodę, która ciekła z jej oczu. W ciągu kilku moich mrugnięć jej białą koszulkę na ramiączkach pokrywały mokre plamy.
-To nie jest czas i miejsce na wyjaśnienie tej sytuacji!, tyle razy ci mówiłem że nie możesz tutaj schodzić!, nie zrozumiałaś kurwa?!- burknął, mierzwiąc dłonią swoje potargane na wszystkie strony świata włosy. Justin w żadnym stopniu nie przejęty płaczem Kate, zrobił kilka kroków w moją stronę, gdzie siedziałam na matercu i uklęknął patrząc mi w oczy.
 Nie zorientowałam się nawet kiedy łzy zaczęły spływać po moim policzku, dopóki chłopak bardzo delikatnie nie wyciągnął dłoni i  nie starł ich kciukiem.
- Nie płacz.- rzucił stanowczo, zabierając dłoń z mojego policzka.
-Kate ci to zrobiła? –zapytał, przenosząc wzrok na mój podrapany nadgarstek, na którym widniały czerwone ślady wyrządzone przez Kate.
 Kiwnęłam potwierdzająco głową, nie mając siły czegokolwiek z siebie wydusić, nie chciałam się odzywać, po prostu chciałam wrócić do domu, do rodziców, do normalnego życia, które ja powoli zaczynałam tracić.
I w tym momencie wprost do moich nozdrzy trafił znajomy zapach perfum, którego wcześniej nie czułam. Przez chwilę myślałam, bo ten zapach jest mi bardzo bliski, a ja nie kojarzę skąd go znam, ale po krótkiej chwili zastanowienia przypomniało mi się.
Justin pachnie perfumami  Hugo Boss Soul.
Tymi, których używa mój tata odkąd tylko pamiętam.  
Ogromny smutek ogarnął moją osobę.
Myśli o moim tacie, przywołały także resztę rodziny.
Chciałabym jednocześnie płakać, wrzeszczeć i tupać nogami, jednak zamiast tego odczułam niemiłosierny ból z tyłu czaszki i łzy cieknące strumieniem z moich oczu.
Spojrzenie Justina przepełnione było  troską.
 Ale o co?
 O mnie?.
 Dlaczego?.
 Dlaczego go obchodzę? .
Nie zorientowałam się nawet kiedy dziewczyna Justina podeszła do nas szybkim krokiem i odepchnęła go, tak że chłopak poleciał do tyłu i wylądował na tyłku.  
- Nie wiem czy wiesz, ale ja wciąż tutaj jestem! – krzyknęła Kate, głośno szlochając.
Na sekundę przeniosłam spojrzenie na moje przyjaciółki, które stały zmieszane, jakby czekając na wybawienie, aby nie być świadkami tej awantury.
Nie dziwię się im, ja też nie chcę.
 - Nie zdążyłam odejść a ty już próbujesz zabawić się z następną?! – wysiliła się na pytanie, cała zasmarkana, po czym wybiegła z pomieszczenia, odrzucając włosy do tyłu.
Następnie usłyszeliśmy tylko głośny trzask dochodzący z góry.
 Co znaczy że Kate opuściła dom.
 - Za chwilę po was przyjdę- powiedział nieźle wkurzony Justin, wstając z brudnej zakurzonej podłogi i wybiegł za Kate, zostawiając po sobie marną ciszę.
                                                                     *PERSPEKTYWA JUSTINA*
Wybiegłem z piwnicy, gdzie na brudnym materacu siedziała przestraszona Livia, ze skulonymi pod brodą nogami, które obejmowała rękoma.
 Muszę przyznać że Kate mnie wkurzyła, i to jak.
Nie wiem  co ona sobie wyobrażała, wyraźnie uprzedzałem ją że zakazuje jej wchodzić do piwnicy, jednak mnie nie posłuchała.
 Jeśli ma robić takie sceny i histeryzować to mam ją głęboko w dupie.
Nie będę się nią przejmował i tak nic na niej nie stracę, tak naprawdę nigdy mi na niej nie zależało jako dziewczynie. Byłem z nią tylko ze względu na to, jak dobra była w łóżku, nic poza tym.
Ale teraz, gdy sprawy już się wymknęły z pod kontroli, rezygnuję z niej.
 Nie mogę ryzykować uwolnieniem się Livii, Emily oraz Isabell.
Jeszcze nie teraz, kiedy nie pomogły nam w tej najważniejszej akcji, która miała niebawem nastąpić, a bardzo ich do tego potrzebujemy.
Wbiegłem po drewnianych schodach prowadzących na parter domu, następnie skierowałem się do drzwi wyjściowych i zatrzasnąłem je za sobą z hukiem, stając twarzą w twarz z zachodzącym słońcem, oślepiającym moje oczy. 
Metr ode mnie wolnym, kołyszącym krokiem szła Kate.
Słyszałem jak płacze, przeklinając cały świat.
-Kate?!- odezwałem się głośno, by usłyszała i odwróciła się w moją stronę.
-Czego ode mnie chcesz?!- wykrzyknęła, odwracając się tak jak chciałem.
Jej twarz była umazana czarnym kosmetykiem, który spływał spod jej oczu, wraz ze łzami.
-Chciałem cię tylko poinformować żebyś zabrała swoje rzeczy i się wyniosła- powiedziałem opanowanie, podchodząc bliżej niej.
-Co?!, czy ty już do reszty  kurwa zwariowałeś?- wymachiwała rękami na wszystkie strony, wydzierając się w niebogłosy.
Dobrze że jesteśmy w środku ogromnego lasu, na zwykłym zadupiu, bo inaczej jej głośne krzyki mógłby ktoś  usłyszeć.
-Nieważne. Po prostu się wynoś- powiedziałem obojętnie, miażdżąc ją wzrokiem.
-Jeszcze mnie popamiętacie!, ja tego tak nie zostawię!- nie potrzebnie zdzierała sobie gardło, bo mnie i tak to nie ruszało.
 Ale tym razem mnie posłuchała i zastosowała się do polecenia.
Odbiegła za bramę, która chwilowo jest otwarta i po chwili widziałem już tylko drobny zarys jej szczupłej sylwetki oraz blond włosy rozwiane przez wiatr.
Postanawiam wrócić do piwnicy po dziewczyny, żeby wykonały dzisiejszą robotę, dlatego ruszyłem z miejsca, prosto do pomieszczenia, w którym się znajdują.
Kiedy zmierzałem w jego kierunku zastanawiałem się nad słowami Kate:
 ‘’Jeszcze mnie popamiętacie. Ja tego tak nie zostawię’’, ale nie zaprzątałem sobie tym głowy dłużej niż pół minuty, bo przeszło mi przez myśl coś innego, a dokładniej ktoś.
Livia.
Podoba mi się sposób w jaki wypowiada słowa.
 Jak się porusza i patrzy na mnie.
 Boże o czym ja myślę- skarciłem się w duchu i zbiegłem po schodach, z powrotem do piwnicy.
_____________________________________
Jak Wam się podoba rozdział?
Coś zaczyna się dziać jak widzicie ;)
Może zauważyliście że zrobiłyśmy reakcje, więc jeżeli przeczytaliście to kliknijcie w ten kwadracik.
Czekamy na komentarze.
Do następnego <3

0&N
   
      

2 komentarze:

  1. Super nie moge się doczekać następnej części i fajnie że będzie też z punktu widzenia Justina uwielbiam to pozdrawiam Maja

    OdpowiedzUsuń