CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Dziewczyny
były we mnie wpatrzone czekając na plan który wymyśliłam, nie był on najlepszym
z możliwych, ale sądziłam że uda nam się
opuścić to przebrzydłe miejsce.
Podeszłam do przyjaciółek pewnym krokiem
wpatrując się w nie.
- Słuchajcie, ostatnio gdy myłyśmy
samochód zauważyłam że brama jest cały czas otwarta. – powiedziałam spokojnie,
wyczekując ich reakcji.
Isabell tylko otworzyła buzię, a Emily pogrążona w myślach słuchała tego co mam
do powiedzenia
- Kiedy będziemy wykonywać te ich pracę
mogłybyśmy jakoś uciec – dokończyłam pewnie, z nadzieją że uznają to za dobry
pomysł.
- Oni cały czas mają nas na oku, Livia.
- westchnęła Emily ze smutkiem.
Nie dziwiłam się przyjaciółce że była zestresowana, ale ona chyba chce tu
zostać na zawsze.
- Mamy tutaj czekać i słuchać ich
rozkazów?! - krzyknęłam zdenerwowana, zaciskając pięści.
Zapanowała cisza. Może nie powinnam tak
krzyknąć?. Powinnam zachowywać spokój i nie dołować jej jeszcze bardziej.
-Przepraszam, nie chciałam podnosić głosu- spuściłam wzrok, przybita swoim
zachowaniem.
- Możemy spróbować tego twojego genialnego planu - wyszeptała Isabell,
przerywając milczenie.
- Dzięki za wsparcie - jęknęłam cicho pod nosem, siadając na brudnym materacu.
Przynajmniej Isabell wierzy że się uda, a przynajmniej próbuje.
Nagle rozległ się stukot. Wydawało mi się że były to buty na wysokich obcasach.
Kilka sekund później ujrzałyśmy czerwone szpilki, które miała na sobie blond
włosa dziewczyna.
Nie wiem kim ona jest, ani po co tu
przyszła.
-Macie tu jedzenie- powiedziała, kładąc
przed nami trzy talerze. Wyglądało to mniej więcej jak obiad, jeśli tę papkę
można tak nazwać.
-O mój boże!- wykrzyknęła, mrużąc na
mnie oczy i przyłożyła dłoń do ust pomalowanych krwistoczerwoną szminką.
Muszę stwierdzić, że przeraziłam się jej zachowaniem, dlaczego patrzy na mnie
tak jakby chciała mnie zabić wzrokiem?. Dlaczego jest zdziwiona?.
-Dlaczego masz na sobie koszulkę mojego chłopaka?- wykrzyknęła, podchodząc
bliżej mnie.
-To on mi ją dał- starałam się zabrzmieć
pewnie, jakby to nie miało żadnego znaczenia, ale dla tej dziewczyny chyba
miało ogromne, ponieważ w tej chwili
była wściekła, a czerwony kolor jaki przybrała jej twarz, idealnie komponował
się z ustami, w tym samym kolorze.
W jej ciemnych oczach mogłam ujrzeć iskry
gniewu, których z każdą sekundą przybywało coraz więcej.
-Słuchaj gówniaro!- krzyczała, lustrując
mnie swoim przenikłym do szpiku kości złowrogim spojrzeniem.- zapamiętaj te
słowa do końca twojego marnego pieprzonego życia, rozumiesz?. Justin jest tylko
mój i nie pozwolę żeby jakaś smarkata dziewucha, robiąca za przynętę chodziła w
jego koszulkach. One są zarezerwowane tylko i wyłącznie dla mnie!- stała
wściekła, mały krok przede mną, co było dość niebezpieczne, bo wpadła w taką
furię że mogłabym równie dobrze nie przeżyć tego starcia. Dziewczyna złapała
mnie za dłoń i utkwiła swoje długie, idealne paznokcie w moich nadgarstkach. Czułam
przeszywający ból, w końcu wbijała mi paznokcie w skórę i to bardzo głęboko.
Usłyszałam głośne dudnienie, sygnalizujące że ktoś schodził po schodach, prosto
do pomieszczenia gdzie obecnie trwała
awantura.
-Co tu się kurwa dzieje?- wrzasnął Justin, wkraczając do piwnicy.
Stanął w miejscu, wywiercając wzrokiem dziurę w swojej dziewczynie, następnie
we mnie, kolejno w Isabell i Emily, które próbowały odciągnąć ode mnie
blondynkę.
Udawałam niewzruszoną, nawet nie zważając na niesamowite szczypanie na
nadgarstku, cały czas siedząc na materacu, lecz w środku mnie rosła złość i
przede wszystkim strach.
Przyglądałam się sytuacji całkowicie bezradna, pozwalając aby dziewczyna
wyładowała wszystkie swoje negatywne emocje i po prostu chciałam w milczeniu
poczekać aż ochłonie, natomiast stało się całkowicie nie po mojej myśli.
-Kate? co ty do cholery wyprawiasz?!
popierdoliło cię do reszty?- Justin krzyczał na blondynkę, jego źrenice
rozszerzyły się, a usta lekko uchyliły, jakby wyrażając zdumienie.
Kate odskoczyła ode mnie jak poparzona, jakby trochę przerażona słowami swojego
chłopaka.
-Wyjaśnij mi dlaczego ona ma na sobie twoją koszulkę!- wychlipiała Kate,
wskazując na mnie palcem. Obecnie tonęła we własnych łzach, chyba kompletnie
nic nie widząc, poprzez słoną wodę, która ciekła z jej oczu. W ciągu kilku
moich mrugnięć jej białą koszulkę na ramiączkach pokrywały mokre plamy.
-To nie jest czas i miejsce na wyjaśnienie tej sytuacji!, tyle razy ci mówiłem
że nie możesz tutaj schodzić!, nie zrozumiałaś kurwa?!- burknął, mierzwiąc
dłonią swoje potargane na wszystkie strony świata włosy. Justin w żadnym
stopniu nie przejęty płaczem Kate, zrobił kilka kroków w moją stronę, gdzie
siedziałam na matercu i uklęknął patrząc mi w oczy.
Nie zorientowałam się nawet kiedy łzy
zaczęły spływać po moim policzku, dopóki chłopak bardzo delikatnie nie wyciągnął
dłoni i nie starł ich kciukiem.
- Nie płacz.- rzucił stanowczo, zabierając dłoń z mojego policzka.
-Kate ci to zrobiła? –zapytał, przenosząc wzrok na mój podrapany nadgarstek, na
którym widniały czerwone ślady wyrządzone przez Kate.
Kiwnęłam potwierdzająco głową, nie mając
siły czegokolwiek z siebie wydusić, nie chciałam się odzywać, po prostu
chciałam wrócić do domu, do rodziców, do normalnego życia, które ja powoli
zaczynałam tracić.
I w tym momencie wprost do moich nozdrzy trafił znajomy zapach perfum, którego
wcześniej nie czułam. Przez chwilę myślałam, bo ten zapach jest mi bardzo bliski,
a ja nie kojarzę skąd go znam, ale po krótkiej chwili zastanowienia
przypomniało mi się.
Justin pachnie perfumami Hugo Boss Soul.
Tymi, których używa mój tata odkąd tylko pamiętam.
Ogromny smutek ogarnął moją osobę.
Myśli o moim tacie, przywołały także resztę rodziny.
Chciałabym jednocześnie płakać, wrzeszczeć i tupać nogami, jednak zamiast tego
odczułam niemiłosierny ból z tyłu czaszki i łzy cieknące strumieniem z moich
oczu.
Spojrzenie Justina przepełnione było
troską.
Ale o co?
O mnie?.
Dlaczego?.
Dlaczego go obchodzę? .
Nie zorientowałam się nawet kiedy dziewczyna Justina podeszła do nas szybkim krokiem
i odepchnęła go, tak że chłopak poleciał do tyłu i wylądował na tyłku.
- Nie wiem czy wiesz, ale ja wciąż tutaj jestem! – krzyknęła Kate, głośno
szlochając.
Na sekundę przeniosłam spojrzenie na moje przyjaciółki, które stały zmieszane,
jakby czekając na wybawienie, aby nie być świadkami tej awantury.
Nie dziwię się im, ja też nie chcę.
- Nie zdążyłam odejść a ty już próbujesz
zabawić się z następną?! – wysiliła się na pytanie, cała zasmarkana, po czym
wybiegła z pomieszczenia, odrzucając włosy do tyłu.
Następnie usłyszeliśmy tylko głośny trzask dochodzący z góry.
Co znaczy że Kate opuściła dom.
- Za chwilę po was przyjdę- powiedział nieźle
wkurzony Justin, wstając z brudnej zakurzonej podłogi i wybiegł za Kate,
zostawiając po sobie marną ciszę.
*PERSPEKTYWA JUSTINA*
Wybiegłem z piwnicy, gdzie na brudnym materacu siedziała przestraszona Livia,
ze skulonymi pod brodą nogami, które obejmowała rękoma.
Muszę przyznać że Kate mnie wkurzyła, i
to jak.
Nie wiem co ona sobie wyobrażała,
wyraźnie uprzedzałem ją że zakazuje jej wchodzić do piwnicy, jednak mnie nie
posłuchała.
Jeśli ma robić takie sceny i
histeryzować to mam ją głęboko w dupie.
Nie będę się nią przejmował i tak nic na niej nie stracę, tak naprawdę nigdy mi
na niej nie zależało jako dziewczynie. Byłem z nią tylko ze względu na to, jak
dobra była w łóżku, nic poza tym.
Ale teraz, gdy sprawy już się wymknęły z pod kontroli, rezygnuję z niej.
Nie mogę ryzykować uwolnieniem się Livii,
Emily oraz Isabell.
Jeszcze nie teraz, kiedy nie pomogły nam w tej najważniejszej akcji, która
miała niebawem nastąpić, a bardzo ich do tego potrzebujemy.
Wbiegłem po drewnianych schodach prowadzących na parter domu, następnie
skierowałem się do drzwi wyjściowych i zatrzasnąłem je za sobą z hukiem, stając
twarzą w twarz z zachodzącym słońcem, oślepiającym moje oczy.
Metr ode mnie wolnym, kołyszącym krokiem szła Kate.
Słyszałem jak płacze, przeklinając cały świat.
-Kate?!- odezwałem się głośno, by usłyszała i odwróciła się w moją stronę.
-Czego ode mnie chcesz?!- wykrzyknęła, odwracając się tak jak chciałem.
Jej twarz była umazana czarnym kosmetykiem, który spływał spod jej oczu, wraz
ze łzami.
-Chciałem cię tylko poinformować żebyś zabrała swoje rzeczy i się wyniosła-
powiedziałem opanowanie, podchodząc bliżej niej.
-Co?!, czy ty już do reszty kurwa
zwariowałeś?- wymachiwała rękami na wszystkie strony, wydzierając się w niebogłosy.
Dobrze że jesteśmy w środku ogromnego lasu, na zwykłym zadupiu, bo inaczej jej
głośne krzyki mógłby ktoś usłyszeć.
-Nieważne. Po prostu się wynoś- powiedziałem obojętnie, miażdżąc ją wzrokiem.
-Jeszcze mnie popamiętacie!, ja tego tak nie zostawię!- nie potrzebnie
zdzierała sobie gardło, bo mnie i tak to nie ruszało.
Ale tym razem mnie posłuchała i
zastosowała się do polecenia.
Odbiegła za bramę, która chwilowo jest otwarta i po chwili widziałem już tylko
drobny zarys jej szczupłej sylwetki oraz blond włosy rozwiane przez wiatr.
Postanawiam wrócić do piwnicy po dziewczyny, żeby wykonały dzisiejszą robotę,
dlatego ruszyłem z miejsca, prosto do pomieszczenia, w którym się znajdują.
Kiedy zmierzałem w jego kierunku zastanawiałem się nad słowami Kate:
‘’Jeszcze mnie popamiętacie. Ja tego tak
nie zostawię’’, ale nie zaprzątałem sobie tym głowy dłużej niż pół minuty, bo
przeszło mi przez myśl coś innego, a dokładniej ktoś.
Livia.
Podoba mi się sposób w jaki wypowiada słowa.
Jak się porusza i patrzy na mnie.
Boże o czym ja myślę- skarciłem się w
duchu i zbiegłem po schodach, z powrotem do piwnicy.
_____________________________________
Jak Wam się podoba rozdział?
Coś zaczyna się dziać jak widzicie ;)
Może zauważyliście że zrobiłyśmy reakcje, więc jeżeli przeczytaliście to kliknijcie w ten kwadracik.
Czekamy na komentarze.
Do następnego <3
0&N
Super nie moge się doczekać następnej części i fajnie że będzie też z punktu widzenia Justina uwielbiam to pozdrawiam Maja
OdpowiedzUsuńAww, podoba się mu Livia :D
OdpowiedzUsuń