CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Perspektywa
Liv:
Siedząc na starym brudnym materacu w
zakurzonej piwnicy, spoglądałam na drzwi którymi wybiegł Justin, kątem oka
zauważyłam że dziewczyny oczekują ode mnie wyjaśnienia tej całej chorej
sytuacji która przed chwilą miała tutaj miejsce.
Co ja mam im powiedzieć, skoro ja sama tego wszystkiego nie rozumiem?.
To wszystko jest wielkim nieporozumieniem, bo przecież jest porywaczem, więc
jaki bandyta jest miły dla swojej ofiary?, może nie zawsze, ale taki bywa, na
przykład przed chwilą, gdy zapytał mnie czy nic mi nie jest.
-Czy ja dobrze widziałam co tu się
działo?. Tego potwora obchodzi co się stało naszej Livii?- zapytała Emily z
nutą goryczy w głosie.
-Chyba tak- westchnęła Bell, łapiąc mnie za dłoń i obejrzała nadgarstek.
-Tylko poharatany, do wesela się zagoi- skomentowała, lekko unosząc w górę
kąciki ust.
-O ile dożyję wesela, bo w tym miejscu to chyba niemożliwe- wydukałam,
odwzajemniając uśmiech.
Znów rozległo się dudnienie na schodach, przez chwile zapierając nam dech w
piersiach.
Spoglądałyśmy skoncentrowane w drzwi, by zaraz dojrzeć osoby, która
tutaj przyszła.
To Justin, wszedł do piwnicy, kołyszącym krokiem, rzucając w nas swoim
spojrzeniem.
-Umiecie gotować?- na jego pytanie odpowiedziałyśmy tylko lekkim skinieniem
głowy, na tak.
Oczywiście że umiałyśmy, nie raz spotykałyśmy się razem, by coś upichcić.
Nasze mamy zawsze były chętne, aby pokazać nam jak wykonać daną potrawę.
Z resztą wielokrotnie, kiedy moi rodzice byli w pracy, a ja miałam wolny dzień
od szkoły to gotowałam obiad, to nie było dla mnie czymś nowym.
-Znakomicie, tak więc najpierw ugotujecie obiad, a następnie zajmiecie się
bałaganem w domu, sprzątając go do połysku. W nagrodę, za to że jesteście
grzeczne posiłek zjecie ze mną- uśmiechnął się
łobuzersko, puszczając nam oczko.
Chrystusie, za jakie grzechy mamy jeść w jego towarzystwie?, to będzie
obrzydliwe.
Jeśli Justin myślał że to dla nas radość i idealna nagroda, był w ogromnym błędzie.
-A teraz wychodzimy, skarby- zwilżył językiem swoje usta, wskazał ręką za drzwi
i przepuścił nas przed siebie, pozwalając abyśmy szły pierwsze.
Oh, cóż za dżentelmen. Kto by się tego po nim spodziewał?.
***
-To co będziecie gotować?- zapytał Justin, siadając przy wyspie kuchennej.
Wszystko tutaj było takie schludne i białe.
Ogólnie pomieszczenie było duże, nie
brakowało tutaj niczego, kuchnia była bardzo dobrze wyposażona, tak jak cały
dom.
Długi biały blat ciągnął się pod ścianą, na której było uchylone okno z
widokiem na drzewa, którymi bardzo pachniało w domu.
Cholera jasna, czy za każdym oknem widnieje ten pieprzony las?.
Po dwóch przeciwnych stronach okna
wisiały duże białe szafki.
W kącie pomieszczenia stała lodówka, również w tym samym kolorze, sięgając
sufitu.
Tuż obok niej na blacie stała mikrofalówka, kontrastując z resztą
pomieszczenia, ponieważ była czarna.
Czyżby zabrakło białych?.
Była tu również zmywarka, kosz na śmieci
i kwiatki na parapecie, przypominające fiołki.
Moje przyjaciółki stały zdezorientowane, na środku kuchni, przyglądając się
wszystkiemu z pod byka.
-Masz jakieś specjalne wymagania?- burknęła Isabell do Justina, podnosząc brwi.
-W sumie, to zjadłbym spaghetti. Makaron jest chyba w szafce po lewej, garnki po
prawej- poinformował chłopak, usadawiając się wygodniej na wysokim krześle,
jakby gotów przypatrywać się naszemu gotowaniu.
***
Czterdzieści
minut później, już po tym, gdy
skończyłyśmy się krzątać po całej kuchni, po całym bałaganie który
zrobiłyśmy, po wszystkich znaczących spojrzeniach, jakie rzucał mi Justin i po
tym, gdy Emily się zagapiła i przypaliła
sos, usiedliśmy przy stole w małym pomieszczeniu, mieszczącym się obok kuchni, w którym był tylko drewniany
stół, z czterema krzesłami.
Justin zajął miejsce tuż obok Isabell, siadając naprzeciw mnie, a Emily
znajdowała się po mojej lewej stronie.
Gorzej być nie mogło.
Nie mam ochoty zbytnio na niego patrzeć,
a teraz jesteśmy tak blisko siebie i nasze kolana się stykają, a ja nie mogę
z tym nic zrobić.
Nie mam miejsca by przesunąć swoje nogi gdzie indziej i nie mogę oderwać się od
jedzenia, jeśli teraz była taka okazja, by pojeść sobie normalnym daniem.
Muszę to przeżyć.
Pochłanialiśmy swoje posiłki w ciszy,
ale w pewnym momencie przerwał ją chłopak.
-To jest pyszne. Kate nie umiała gotować.- stwierdził z grymasem na twarzy,
prawie dokańczając swoją porcję.
Swoją drogą gdzie teraz była Kate?, myślałam że tutaj mieszka, razem z
Justinem.
Czy kiedy Justin wyszedł za nią, przez tą awanturę wyrzucił ją z domu?.
Wszystko przeze mnie?. Byłam temu winna?
Nie, na pewno nie. Ja nie mam tu nic do czynienia.
-Jest jeszcze jedno o czym chcę wam powiedzieć- nieco zniżył swój głos,
wywołując u mnie ciarki.
Mimo to, udawałam zainteresowanie swoją zawartością talerza i odkąd usiedliśmy
przy stole nie pokusiłam się, by spojrzeć mu w oczy.
-Mów.- nakazała stanowczo Emily.
-Doceńcie to że pozwalam wam chodzić po moim domu. Jeśli zawahacie się stąd
uciec, bez względu na to gdzie będziecie ja Was znajdę. Wszędzie, rozumiecie?-
rzucił zdenerwowany, chcąc się upewnić że dotarły do nas jego słowa.
Nawet jeśli dziewczyny się przeraziły i pokiwały głowami, ja nadal wierzę że
nam się uda.
Nie znajdzie nas, gdy uciekniemy, a nastąpi to jeszcze dzisiaj.
_____________________________________
Przepraszamy że rozdział
pojawia się dopiero teraz, ale wynagrodzimy Wam to i we wtorek dodamy
rozdział, który jesteśmy wam winne.
I jeszcze jedno, może nie wydarzyło się nic ciekawego w tym rozdziale,
ale czytajcie! bo szykuje się akcja, kochani! .
Do następnego.
O&N
To prosze niech następna część będzie soczysta bo bardzo mi brakowało waszego opowiadania jest super ale wciąż mam niedosyt pozdrawiam Maja
OdpowiedzUsuńkocham kocham kocham :) więcej agresji prosze !!!! ;) wiem taka ja kocham to opowiadanie i zapewniam was ze duzo osob to czyta tylko nie chce im sie komentowac <33
OdpowiedzUsuńswietny ♥
OdpowiedzUsuń